Gospodarstwo z piekła rodem. TOZ ratuje krowy, które przeżyły
W serwisie TVN opublikowano właśnie reportaż związany z hodowlą krów w gospodarstwie w miejscowości Kwik. Dziennikarze opisali skomplikowaną akcję ratowniczą i okoliczności, w których doszło do odkrycia koszmaru niewinnych zwierząt. Policjanci są w trakcie śledztwa i na ten moment wiadomo, kto stoi za cierpieniem krów.
Rutynowa kontrola weterynaryjna zamieniła się w koszmar
Hodowla w miejscowości Kwik niedaleko Pisza jest (a właściwie była) hodowlą zarejestrowaną. Zgodnie z dokumentacją, w gospodarstwie przebywało 90 krów. Kiedy pracownicy powiatowego inspektoratu weterynarii ruszyli na kontrolę, nie spodziewali się, jaki potworny widok zastaną na miejscu. Hodowla okazała się prawdziwym piekłem dla zwierząt. Wychudzone krowy, całe umazane w błocie i odchodach, leżały obok ciał martwych zwierząt, którym nie udało się przetrwać koszmaru. Natychmiast podjęto akcję ratowniczą, która okazała się naprawdę trudna i skomplikowana. Niektóre krowy mają połamane nogi i nie nadają się do transportu. Na szczęście członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami nie mają zamiaru się poddawać.
Hodowle zwierząt w Polsce — potrzebne zmiany?
Policjanci zatrzymali 59-letnią kobietę i jej 36-letniego syna będących właścicielami piekielnego gospodarstwa. Rozpoczęto postępowanie, tymczasem akcja ratownicza wciąż trwa. Niestety, potworne warunki zwierząt hodowlanych nie są wyłącznie kwestią patologii. Zresztą, podobne gospodarstwa znajduje się w całej Polsce. Mimo to na hodowle przemysłowe wciąż wydaje się pozwolenia, mimo że już dawno udowodniono, że produkuje się więcej mięsa, niż jesteśmy w stanie spożyć. Nie ulega wątpliwości, że prawo powinno stać się surowsze wobec wszelkich hodowców, nie tylko zwierząt gospodarskich, ale również tych domowych. Ile podobnych akcji TOZ potrzeba, byśmy w końcu zaczęli szanować życie innych stworzeń, cenniejszych dla przyrody niż jakikolwiek człowiek?